Rodzic też człowiek – kilka praktycznych wskazówek, które mogą ułatwić życie z maluchem

Rodzina_male

 

Znajomi rodzice opowiadali ze śmiechem o pytaniu, jakie zaczęli sobie zadawać po doświadczeniach pierwszych dwóch lat rodzicielstwa: „Co my właściwie robiliśmy zanim urodziło się nasze dziecko? Czym wypełnialiśmy ten ogrom wolnego czasu, który wtedy mieliśmy do swojej dyspozycji? (A który wtedy wcale nie wydawał się ogromem…)”.

 

Wszyscy rodzice wiedzą, jak znaczną część ich życia wypełnia opieka na dzieckiem, zaspokajanie jego potrzeb, wspólne dobre spędzanie czasu. Chętnie się na to godzimy, bo przecież zyski zdecydowanie przewyższają straty. Jednak kiedy mijają pierwsze tygodnie czy miesiące, w czasie których poświęcamy dziecku większość naszego czasu i ogrom nieustającej uwagi, zaczynamy zadawać sobie pytania o to, jak łączyć obowiązki i przyjemności bycia rodzicem z innymi ważnymi obszarami naszego życia, jak dbając o to, by zaspokojone były potrzeby i zachcianki najmłodszych, nie zapomnieć o tym, co ważne dla nas i potrzebne nam.

W tej sprawie najcenniejsze wydały nam się porady praktyków.
Przeczytajcie, co pisze mama półtorarocznej Lenki.

„Jak się zorganizować, żeby mieć na (prawie) wszystko czas
Ostatnio kilka osób zadało mi podobne pytanie: jak ja to robię, że ogarniam dziecko, własną firmę, bloga i codzienne obowiązki. Przyznam szczerze, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Postanowiłam więc nieco uważniej przyjrzeć się swojemu harmonogramowi dnia, żeby wyłuskać te nawyki, które pomagają mi wszystko ze sobą pogodzić.

Notes, notes i jeszcze raz notes. Planowanie to absolutna podstawa. Nie da się pomieścić wszystkiego w pamięci, no po prostu się nie da. Na początku każdego tygodnia rozpisuję na poszczególne dni zlecenia, jakie mam wykonać. Oczywiście, jest to tylko szkic, który bardzo często ulega modyfikacji, bo akurat jedno zlecenie okazuje się bardziej pilne od drugiego albo pojawia się całkiem nowe. W notesie zapisuję też pozazawodowe rzeczy, takie jak: wizyta u pediatry, duże zakupy itp. itd.

Elastyczność. Matka musi być elastyczna. Może nie tyle matka, co po prostu kobieta, która chce sprawnie “zarządzać” kilkoma obszarami swojego życia. Tak jak wspomniałam: nieraz muszę zmieniać swoje plany, ale nie załamuję wtedy rąk, nie siadam zasmucona, że cały harmonogram trafił szlag. Po prostu rozpisuję nowy, mając równocześnie na uwadze, że i on może ulec zmianie.

Nie zostawiam “na później”. Wg mnie to ogromny problem wielu osób – tzw. prokrastynacja, czyli odkładanie wszystkiego na później, szczególnie drobnych czynności, których wykonanie zajmuje dosłownie chwilę. I tak nawarstwiają się, dzień po dniu, aż przytłaczają swoim ciężarem. Jeśli wiem, że coś wymaga ode mnie kilku minut, robię to od razu. Dotyczy to różnych kwestii: odkurzenia mieszkania, wstawienia prania, odpisania na maile, podlania kwiatków itd.

Robię zakupy on-line. Drobne, codzienne sprawunki (np. pieczywo) robi mąż, wracając z pracy i wstępując do sklepu niedaleko bloku. Większe zakupy robię zwykle raz w tygodniu on-line. Taką możliwość oferuje m.in. Tesco. Ich dużą zaletą jest to, że logując się, mamy do dyspozycji listę najczęściej kupowanych rzeczy, a że zazwyczaj w kółko kupuje się to samo, “wyklikanie” wszystkiego zajmuje ok. 15-20 minut. A jeśli już planujemy wyjście do sklepu, ZAWSZE robię listę. Nie tylko po to, żeby uniknąć pokus, ale przede wszystkim po to, żeby nie marnować czasu, zastanawiając się, co właściwie chciałam ugotować na obiad i co będzie do tego potrzebne.

Planuję obiady na kilka dni. Zanim zrobię wspomniane zakupy, układam sobie plan obiadów. Choć “plan” to za dużo powiedziane. Po prostu zastanawiam się, co mogłabym w miarę szybko i smacznie ugotować. Niestety (a może “stety”?), w niepamięć poszły dania wymagające ode mnie spędzenia w kuchni więcej niż 30-45 minut. Zawsze staram się, żeby mieć obmyślony taki jadłospis na przynajmniej 3 kolejne dni.

Proszę o pomoc i korzystam z niej. Nie jestem typem osoby, która ma poczucie, że wszystko musi robić sama. Nie. Uważam, że jeśli ktoś oferuje pomoc, trzeba z niej korzystać. A czasem o tę pomoc warto poprosić. Kiedy więc moja mama proponuje, że ugotuje nam zupę i wleje do słoika, żebyśmy zabrali ze sobą – korzystam. Ja będę mieć z głowy gotowanie zupy przez dwa dni, a ona ma satysfakcję i poczucie, że jest potrzebna. Kiedy łazienka czy kuchnia krzyczą, żeby je posprzątać, proszę o to męża. Proś, a będzie ci dane.

Nie siedzę bezczynnie. Nie wypruwam sobie żył, próbując ze wszystkim zdążyć. Nie jestem umęczona życiem, bo chcę wszystko ogarnąć. Wręcz przeciwnie. Owszem, bywam zmęczona, ale nie jest to zmęczenie typu “o Boże, na nic nie mam już siły, chyba się położę i umrę”. Zauważyłam, że nie potrafię usiąść bezczynnie i nic nie robić. Kiedy już siadam, to albo biorę do czytania książkę, albo notes, albo piję kawę i rozmyślam nad planami na najbliższe dni. Ale zazwyczaj już po chwili mnie “nosi” i czuję wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś, czegokolwiek. Po prostu nie lubię marnowania czasu. Ale do wszystkiego, co robię, czuję jakąś taką chęć i motywację. Może tu tkwi klucz? Że po prostu lubię swoje życie?”

I jeszcze o tym, co pomoże pogodzić karierę z macierzyństwem:

„Był czas, gdy zazdrościłam innym kobietom całkowitego zatracenia się w macierzyństwie. Broń Boże, nie twierdzę, że macierzyństwo mnie nie cieszy, wręcz przeciwnie. Ale z drugiej strony wiem, że gdybym musiała zrezygnować z realizowania się pod względem zawodowym, stałabym się dość nieszczęśliwym i bardzo sfrustrowanym człowiekiem. Nigdy więc nie zadawałam sobie pytania – czy wrócę do pracy, ale raczej – kiedy wrócę.

No więc wróciłam. Od miesiąca noszę dumnie tytuł przedsiębiorcy. Niedługo, ale wystarczająco, żeby próbować doradzić, jak pogodzić obie role: matki i kobiety pracującej.

Licz się z wydatkami. Opieka nad dzieckiem kosztuje, nie ma to tamto. Oczywiście, najbardziej optymalna opcja to kochająca babcia pod bokiem, która z dobrego serca zajmie się swoją wnuczką. Czyli w sensie całkowicie za darmo. Inna bezpłatna wersja to państwowy żłobek, no ale wiadomo – miejsce trzeba zaklepać, będąc jeszcze na etapie planowania ciąży. W każdym innym przypadku trzeba liczyć się z tym, że przekazanie pociechy w cudze ręce będzie nas całkiem sporo kosztować.

Wybierz opiekę, której zaufasz. Spokojne myśli podczas pracy to podstawa. Ale jak tu być spokojną, gdy nie wiesz, co tak naprawdę w danej chwili dzieje się z twoim dzieckiem. Czy je, czy śpi, czy ani spać, ani jeść nie chce, a może rozpaczliwie płacze. Osoba, pod opiekę której oddaje się dziecko, musi wzbudzać nasze zaufanie. Ja mam to szczęście, że nianię i Lenkę mam w zasięgu ucha, doskonale więc wiem, kiedy śpi, kiedy je, kiedy wychodzi na plac zabaw i kiedy z niego wraca. Polecam takie rozwiązanie.

Ustal priorytety. Kariera karierą, godzenie godzeniem, ale są chwile, gdy trzeba wybrać co dla nas ważniejsze – termin zlecenia czy choroba dziecka. Jeśli miotamy się między jednym i drugim, ani jednym, ani drugim nie zajmiemy się tak, jak zająć się powinnyśmy. Dla mnie wybór jest oczywisty: Lenka na pierwszym miejscu. Gdy więc choruje, bez wyrzutów sumienia informuję o tym klientów, z góry oczekując zrozumienia. I uwaga – to zrozumienie zawsze jest. A nawet zdarza się, że sytuacja jest początkiem życzliwej wymiany zdań na temat naszych dzieci.

Kiedy pracujesz – pracuj. Kiedy bawisz się z dzieckiem – baw się. Zamykam laptopa, koniec pracy. Od tego momentu jestem cała dla Lenki. I choć moje myśli jednak krążą wokół kolejnego tematu na artykuł, zadań, które muszę wykonać następnego dnia, czy maili czekających na odpisanie, staram się skupiać na zabawie. Żadnego zaglądania do laptopa. Gdy jestem w pracy – pracuję, gdy mamy z Lenką czas dla siebie – korzystamy z niego.

Pozbądź się poczucia winy. Poczucie winy to największa zmora kobiet. Biczują się myślami, bo pracują. Biczują się, bo nie pracują. Bez względu na to, jakiego wyboru dokonają, zawsze prędzej czy później pojawia się poczucie winy. Moja rada: nie zawracaj sobie nim głowy. Zostając matką, nie przestałaś być człowiekiem. A każdy człowiek ma prawo do szczęścia, zadowolenia i satysfakcji z własnego życia.”

Autorką cytowanych tekstów jest Małgorzata Przybyłowicz-Nowak, a pochodzą one z prowadzonego przez Nią bloga: http://matka-po-raz-pierwszy.blogspot.com/
Dziękujemy za udostępnienie materiałów.