Obiecałam sobie nigdy nie okłamywać moich dzieci. Z niewielkimi wyjątkami, udaje mi się dotrzymywać danego sobie słowa, więc kiedy w grudniowe popołudnie ubiegłej zimy mój wtedy jeszcze przedszkolak oznajmił: „Mamo mam do ciebie jedno ważne dla mnie pytanie” i dalej, patrząc mi w oczy, zapytał: „Czy ten Święty Mikołaj to naprawdę istnieje?”, przez chwilę znieruchomiałam z niepewnym chyba wyrazem twarzy. „Oczywiście synku, że istnieje”, odpowiedziałam wreszcie, choć: „jak ja mu się kiedyś wytłumaczę?” mieszało się w mojej głowie z „ściema, ściema!” i „czy on w to jeszcze uwierzy?”.
Uwierzył. Moja odpowiedź uspokoiła go w sprawie Świętego na kolejny już ponad rok. Jako obracający się w świecie liczb i liter pierwszoklasista w tym roku sam przygotował list do Świętego, nie zapominając wyszczególnić przy każdym zamawianym prezencie liczbę spodziewanych sztuk. Z właściwym sobie poczuciem odpowiedzialności i zaangażowaniem zamieścił też w liście prośby całej rodziny. List jak co roku odebrali z parapetu mikołajowi pomocnicy, a ja wymieniłam z mężem kilka niepewnych spojrzeń, przysłuchując się w Ia dyskusji na temat tego, gdzie właściwie Święty produkuje prezenty i w jaki sposób je dostarcza.
Uwierzył na tyle, że choć zwykle czujny, zwątpienia nie zasiała w nim nawet szkolna nauka o Mikołaju, który żyjąc przed wiekami, tyle dobroci okazał ludziom wokół, rozdając swe bogactwo ubogim pannom, że okrzyknięty Świętym jest do dziś naśladowany na całym świecie.
Uwierzył na tyle, że i ja uwierzyłam. I kiedy wczoraj, patrząc mi w oczy, zapytał: „Mamo, a ty go widziałaś jak byłaś dzieckiem?”, spokojnie odpowiedziałam: „jest bardzo szybki i sprytny, ale wiesz, kiedy byłam dzieckiem lubiłam siedzieć przy oknie i wypatrywać go na ulicy i… kilka razy chyba widziałam, jak chowa się za rogiem… tak synku, to na pewno był on”.
Czy zobaczyłabym go, gdyby nie istniał? Czy gdyby nie mieszkał w naszych sercach, znaleźlibyśmy w sobie tyle energii i poświęcili tyle czasu, żeby wybrać dla najbliższych najwspanialsze prezenty? Czy dalibyśmy radę z takim zapałem i poświęceniem szykować dla nich najpiękniejsze Święta? Czy tak bardzo mógłby nas uszczęśliwiać ich uśmiech?
Dziś łatwo nie dostrzec Świętego; nie rozpoznać Go w tłumie czerwonych postaci ze sztucznymi brodami, nie usłyszeć jego kroków w przedświątecznym zamieszaniu, przegapić spojrzenie…
Drodzy Rodzice, życzymy Wam uważnych Świąt!
Katarzyna Bartkowiak w imieniu Zespołu Fundacji Rodzice Przyszłości