Twoje dziecko każdego dnia idąc do szkoły zastanawia się, co je tam spotka . Ma już nowe książki, a w nich tyle ciekawych ilustracji. Być może bardzo cieszy się, że jest już w szkole, ale te pierwsze dni i tygodnie mogą przynieść również wiele trudnych emocji. Wszystko jest nowe – budynek szkolny, sala lekcyjna, szatnia. Jest też nowa Pani (rzadziej Pan), nowe dzieci w klasie, nowa Pani Woźna i Pani na stołówce. Nie wiadomo, czy koleżanki i koledzy będą przyjaźni, a może będą dokuczać, czy Pani będzie miła i pomoże w różnych kłopotach, czy też nie.
Oczywiście dzieci reagują różnie, jedne są bardziej ufne i otwarte, inne raczej zamknięte w sobie i wycofane. Mają też różne doświadczenia, które jednym pozwalają odważnie wejść w nową sytuację, u innych powodują niepokój czy nawet przerażenie. Będą więc radzić sobie lepiej lub gorzej. Wszystkie jednak potrzebują naszego wsparcia.
Bywa tak, że dzieci po przyjściu ze szkoły mówią nam o tym, co się zdarzyło ciekawego, ale też co je przestraszyło, rozzłościło lub zawstydziło. Możemy im wówczas pomóc. Dla dziecka nie jest oczywiste, co się z nim dzieje, kiedy pojawiają się emocje. Czuje, że coś w środku każe mu się rozpłakać, uciekać lub uderzyć kolegę, ale nie rozumie dlaczego i nie wie, co z tym zrobić. Wie natomiast, że nie jest mu z tym dobrze. My dorośli rozumiemy jednak, że przykre uczucia są ważne, podpowiadają nam, że sytuacja jest trudna i trzeba podjąć działanie. Jeśli poddamy się impulsom, to będziemy walczyć lub uciekać. Jeśli nad nimi zapanujemy, łatwiej znajdziemy najlepsze możliwe wyjście z sytuacji. Gdybyśmy jednak nie umieli odbierać i sygnałów emocjonalnych, moglibyśmy narazić się np. na gniew otoczenia i odrzucenie.
Co więc zrobić, aby uczucia były dla dziecka sprzymierzeńcami?
1. Dobrze jest zauważyć trudne uczucia. Nie mówić “Nic się nie stało” – bo dziecko straci zaufanie do własnej oceny. Pomyśli – ” Zosia nie chciała dzisiaj ze mną rozmawiać, chciało mi się płakać, a mama, która jest duża i mądra mówi, że to nieważne” . To powoduje chaos w małej głowie i utratę pewności siebie. Błędem jest również podsuwanie jakiejś zastępczej przyjemności lub zmiana tematu. Niech dziecko zmierzy się ze swoim żalem, opowie nam o nim, dowie się, że czasami jest nam źle i to jest normalna część życia. Niech wreszcie ten smutek, który czuje, ma szansę samoistnie się wypalić.
2. W drugiej kolejności pomagajmy dziecku nazwać emocje, które nim targają. To bardzo ważny proces poznawczy – emocja, która pojawia się w prawej półkuli ma szansę połączyć się jej nazwą, która jest w lewej półkuli. Dzieci nie tylko czują, ale zaczynają rozumieć, co je poruszyło, dlaczego i w jakiej sytuacji. Słowa pozwalają im lepiej porządkować swój świat wewnętrzny. Od tego już tylko krok do samokontroli i właściwego wyrażania uczuć. I w ten właśnie sposób rozwijamy u dzieci inteligencję emocjonalną, która odpowiada za budowanie głębokich więzi i efektywne działanie.
Niestety nie zawsze dziecko opowie nam o tym, co mu się przytrafiło. W pędzie codziennego życia może zabraknąć okazji do tego, żeby się zwierzyć. Bywa też, że przeżycia są tak trudne, że dziecko próbuje odsunąć je od siebie i do nich nie wracać. Wypieranie jednak nie pomoże mu w niczym, wręcz przeciwnie – nieprzepracowana emocja może uderzyć ze zdwojoną siłą w najmniej odpowiednim momencie.
Jak dotrzeć do tych uczuć? Można to zrobić podczas czytania. Nie trzeba się nigdzie spieszyć, mama lub tata mają czas i poświęcają dziecku całą swoją uwagę. Maluch może się bawić, ruszać i słuchać jednocześnie. Czytane historyjki są ciekawe, przenoszą go do innego świata, w którym często poznaje dzieci podobne siebie, które przeżywają różne przygody, stają przed trudnościami i podejmują działania, aby je pokonać. To może przynieść skojarzenia z trudnymi wydarzeniami, a w atmosferze bezpieczeństwa i zaufania, jest duża szansa, że nasza pociecha zechce nam o tym opowiedzieć.
Do wspólnego czytania można więc wybierać książki tematycznie, wykorzystując m.in. pozycje bajkoterapeutyczne. Można też znaleźć lektury o różnych uczuciach, aby nauczyć się je rozpoznawać i właściwie wyrażać. A wreszcie można wybrać historie, które po prostu zainteresują dziecko. O to kilka propozycji:
- Wielka księga uczuć– Grzegorz Kasdepke – to zbiór opowiadań, które prowadzą do rozszyfrowania, czym są tęsknota, gniew, wstyd, zazdrość, nuda, wstręt, poczucie winy, radość, smutek, strach i wiele innych. Bohaterami są przedszkolaki, ale zawartość jest na tyle zabawna, że powinna zainteresować także dzieci w pierwszym roku szkoły;
- UCZUCIA – co to takiego? – Oscar Brenifier – tym razem będziemy mieli okazję pofilozofować razem z dziećmi. Książka zawiera szereg pytań, które prowadzą do niekiedy sprzecznych odpowiedzi, a te zmuszają do myślenia;
- Moje szczęśliwe życie – Rose Lagercrantz – czytając tę książkę poznamy najszczęśliwszą osobę na świecie i do tego pierwszoklasistkę;
- Muminki – Tove Jansson – seria o muminkach przenosi nas do baśniowego świata małych trolli, które są jednak bardzo ludzkie. Autorka zawarła w nich mnóstwo celnych obserwacji nie tylko dziecięcych zachowań i ich uczuć;
- Ucieszki Cieszka – Zdeněk Svěrák – ta książka to przede wszystkim dużo zabawy i śmiechu, mały Cieszko podpowiada nam, skąd czerpać radość;
- Grzeczna – Gro Dahle – niektóre dzieci boją się okazywać swoje uczucia i stają się bardzo grzeczne i ciche. Czy to dobrze? Zajrzymy do tej książeczki, aby poszukać odpowiedzi;
- Tam, gdzie żyją dzikie stwory – Maurice Sendak – w tej lekturze nie znajdziemy dużo tekstu, za to bardzo dużo gniewu. Ale od czego mamy wyobraźnię …?;
- Dzikus – David Almond – wściekłość “Dzikusa” jest znacznie bardziej mroczna i niepokojąca. Ale jak podpowiada młody narrator, można pomóc jej odejść w pokojowy sposób. Tej książki boją się dorośli, ale pomaga dzieciom, warto do niej zajrzeć;
- Fistaszki – Charles M. Schultz – mali bohaterowie na każdej stronie zmagają się z różnymi uczuciami, co jest pokazane z dużą wrażliwością; świetna lektura i dla dorosłych i dla dzieci;
- Klub latających ciotek – Rafał Witek – “Skrzące się humorem dialogi, komizm postaci potęgowany zabawnymi sytuacjami, wartka narracja, spora dawka sensacji, zaskakujący finał – znakomita rodzinna lektura, okazja do wspólnego śmiechu i wspólnych czytelniczych przeżyć” –
to rekomendacja prof. Grzegorza Leszczyńskiego.
Podsumowując kwestię emocji, warto jeszcze dodać, że podczas wspólnego czytania między dzieckiem, a rodzicem stale pogłębia się więź. To ona sprawia, że nasz syn lub córka mają do nas zaufanie, które jest niezbędne do tego, aby opowiedzieli nam o ciężkich chwilach i byli otwarci na poszukanie rozwiązań. Jeśli nasze wsparcie ma być skuteczne, musimy dbać o relacje z dzieckiem, a codzienne czytanie jest w tym niezwykle pomocne i do tego bardzo proste. Bierzemy książkę i już – nic nie musimy wymyślać, kiedy jesteśmy zmęczeni po całym dniu pracy. Wszystko mamy podane na tacy. Tylko brać!
Żeby wyczerpać temat skutecznej pomocy, której potrzebuje nasze dziecko w szkole, należy dodać kwestię rozwoju intelektualnego. W szkole do nauki potrzebne jest słownictwo. Uczeń musi rozumieć polecenia wydawane przez nauczyciela, treść zadań, teksty, które nauczyciel czyta lub które samemu trzeba przeczytać i napisać. Z czasem dochodzą kolejne przedmioty, więc potrzeby językowe dziecka są coraz większe. Coraz aktywniej trzeba używać języka, aby przyswajać nową wiedzę.
Tymczasem, żeby samodzielnie używać słów tzn. odczytywać materiały z podręcznika lub innych źródeł i coś napisać, trzeba być wcześniej bardzo „osłuchanym” i rozumieć znaczenie słów. Jim Trelease, amerykański promotor czytania dzieciom, autor Podręcznika Głośnego Czytania (Read-Aloud Handbook), przedstawia to w postaci fontanny z kaskadami. Największą, górną jej część, którą można sobie wyobrazić jak olbrzymią misę, stanowi Zbiornik Słów Usłyszanych. Z tego zbiornika kaskada słów przelewa się do niżej umieszczonej, mniejszej misy – Zbioru Słów Rozumianych. Na niższym piętrze znajduje się mniejszy Zbiornik Słów Mówionych, z którego słowa przelewają się w dół do jeszcze mniejszego Zbiornika Słów Czytanych. Na najniższym poziomie, w najmniejszej misie, znajduje się Zbiornik Słów Pisanych. Tak to wygląda na początku, gdy dziecko uczy się dopiero mowy. W przyszłości, dzięki praktyce mówienia, czytania i pisania, wielkość mis powinna się wyrównać.
Na początku dziecko ma się “tylko” nauczyć sprawnie czytać i pisać. Jeśli jednak zasób słów, które rozumie jest mały, będzie mu ciężko. Zamiast doskonalić techniczną umiejętność posługiwania się znakami graficznymi (literami, wyrazami), będzie zmuszone do rozszyfrowywania znaczeń, które pod tymi znakami się kryją, a z którymi dziecko wcześniej się nie zetknęło lub ich jeszcze nie przyswoiło. Niestety usłyszenie słowa, nie jest równoznaczne z jego zrozumieniem, bo język nie jest wdrukowany do naszego mózgu. Uczymy się go dzięki częstemu słuchaniu i odczytywaniu znaczeń z kontekstu, a następnie stosowaniu słów w rozmowie. Jeśli uczeń nie rozumie pojedynczych słów z tego, co mówi lub czyta nauczyciel, to je wcześniej czy później zrozumie. To świetny trening dla mózgu. Jeśli jednak tych słów jest za dużo, to czuje się tak jakby znalazł się “na tureckim kazaniu”. Zadania stają się dla niego zbyt trudne, po jakimś czasie przestaje więc podejmować wysiłki. Czuje się też odrzucony, bo nie należy do grupy tych, którzy sobie radzą z nauką, jego poczucie własnej wartości spada, za to narasta agresja (dziecko jest oględnie mówiąc “niegrzeczne”) lub zniechęcenie (wycofuje się i pogrąża w swoim świecie).
Mózg jest niezwykle chłonny do 6. roku życia, a pierwsze 3 lata, to dla niego okres największych możliwości. Najlepiej jest więc już od urodzenia dużo mówić do dziecka i czytać mu. Wówczas idąc do szkoły, będzie miało duży zasób słów i swobodę mówienia. Jeśli jednak tak się z jakiegoś powodu nie stało, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zacząć czytać od dzisiaj. Jak pokazuje Raport z badań programów “Czytające szkoły” i “Czytające przedszkola” http://www.calapolskaczytadzieciom.pl/badania – nie tylko uczniom szkoły podstawowej, ale nawet gimnazjalistom można pomóc poprawić wyniki w nauce poprzez codzienne 20-minutowe czytanie im dla przyjemności.
Dlaczego to tak pomaga? Wieczorne czytanie z mamą lub tatą, to wielka przyjemność, dlatego mózg pracuje na pełnych obrotach. W szkole bywa, że dzieci czują stres i presję, wtedy ich umysł nie jest taki chłonny. Nasza pociecha słucha historii, którą jest zainteresowana, ma więc motywację, żeby jak najwięcej z niej zrozumieć. Jak już pisałam, wiele słów odczytuje z kontekstu, a jeśli jej się to nie udaje, ma szansę zapytać. Młodsze dzieci zwykle proszą nas o wielokrotne odczytywanie tych samych książek. Dzieje się tak dopóki wszystko nie jest dla nich jasne, a kiedy odkryją pełne znaczenie opowieści i opanują jej język, tracą nią zainteresowanie. Ich zasób słów rozumianych powiększył się. Są już gotowe, aby poznawać następne. W trakcie czytania można też poszerzać ilość słów mówionych. Rozmowa podczas czytania daje możliwość użycia nowych wyrazów. Kolejna misa dziecka jest coraz bardziej wypełniona. Teraz czytanie i pisanie stają się już łatwiejsze.
Podczas wspólnego czytania dzieci poszerzają także zakres swojej wiedzy, można przecież podsuwać im pozycje z literatury faktograficznej, popularno-naukowej. Uczenie się nowych pojęć w oderwaniu jest trudne, żmudne i bardzo nieefektywne. Jeśli natomiast dziecko, podążając za tym, co je interesuje, dołącza nowe elementy poznawanego świata do tych, które już przyswoiło, dokonuje odkryć i doznaje olśnienia, co jest dla niego wspaniałą intelektualną przygodą. W ten sposób też ćwiczy pamięć oraz zyskuje motywację do nauki i samodzielnego czytania.
Inne umiejętności rozwijane podczas czytania to wyobraźnia i myślenie logiczne. Słowa słyszane przez dziecko to tylko symbole. Aby zrozumieć historię, dziecko buduje w swojej głowie obrazy. Ponadto działania bohaterów układają mu się w ciągi przyczynowo-skutkowe. Zaczyna rozumieć, że jak kotek się objadł, to teraz jest chory. Wyobraźnia to niezbędna część kreatywności, która stała się ostatnio modnym pojęciem, do którego znaczenia nikogo nie trzeba przekonywać. Wyobraźnia podsuwa nam nowe rozwiązania. Dzięki niej jesteśmy w stanie przewidywać konsekwencje naszych działań i dokonywać mądrych wyborów. A TEGO PRZECIEŻ CHCEMY DLA NASZYCH DZIECI.
Bibliografia:
- Wychowanie przez czytanie, Irena Koźmińska, Elżbieta Olszewska, Świat Książki, Warszawa 2010
- Emocje górą!, rozmowa Bożeny Aksamit z psycholog Martyną Harland, Wysokie Obcasy nr 9 wrzesień 2015